leżę i pachnę

leżę i pachnę

niedziela, 15 kwietnia 2018

słowa na niedzielę

Ponieważ  na liście na dziś punktu dosłownie kilka to wszystkie zamiar mam zrealizować.

Jeden z nich o poście niedzielnym traktuje. Co to ma być i niedzielną spowiedzią.

Postanowiłam sobie, że do 12 mam się wyrobić z wszystkimi niemiłymi obowiązkami.
A od południa same przyjemności.
Udało się.
Wyszłam właśnie  spod prysznica, ułożyłam się na kanapie w dziennym  z laptośkiem na kolankach i  zaczynam spowiedź powszechną.  Najsampierw poblablam tu, a dokończę w konfesjonale:) tj. na nikisferze.

Mniemam, że pełna swoboda wypowiedzi i wolny czas mi "język" rozwiążą i "pióro" zaostrzą:)

Swobodnie mi, bo mam wolną chatę:)

Mareczek pojechał nad jezioro z robotą do domku letniskowego klienta. Wziął wędki...więc nie spodziewam się go za szybko. Tak więc  luzik i sporo czasu na dolce vita. Mam plan byczenia się do czasu aż mąż spracowany powróci i mus będzie go nakarmić. Fartownie perspektywa porzucenia leniuchowania na rzecz obierania ziemniorów i wstawiania pieczystego do piekarnika jeszcze odległa:)

Mogię nadawać co mi ślina na język przyniesie.
Więc tego.
Na konikach o listach miało być. Czyli nudny post się zapowiadał. Tak więc krótko tylko by z gęby dupy nie robić. Sporządzam listy by nie zapomnieć. Gdyż mój umysł chaotycznie przeskakuje z tematu na temat, z pomysłu na pomysł i robi mi się w głowiznie taka kołomyja, że zapominam nawet o oczywistościach. Głupieje doszczętnie:) Zaprawdę, nie wiem czy nie dojdzie do tego, że za czas jakiś napiszę na liście planów na jutro : 1) obudzić się, a w punkcie 2) wstać z łóżka., no i 3) żyć.

Listy to moje drogowskazy. Motywatory. Bez list nic mi się nie chce. Z listą się nie chce też, ale mus się zmusić. I to nic, że nie zaliczony punkt z listy dołuje. Pozostałe z ptaszkiem z boku cieszą. Że jeszcze mogę, że jeszcze potrafię, się zmusić, pomimo niechcieja giganta.

Robię więc listy i eksponuje w miejscu widocznym, tj. przytwierdzam magnesem na lodówce. Zaraz obok listy spożywczych zakupów, trochę dalej od harmonogramu wywozu śmieci w naszej miejscowości.:)

Powód takich obwieszczeń i podawania do publicznej wiadomości na początku zdziwić Was może. 

KRASNOLUDKI:) A właściwie gorliwa wiara małżonka mego roztomiłego w wyłączny wkład tych małych stworzonek w utrzymanie porządku w domu.
Duży, dorosły, przynajmniej metrykalnie chłop, a wciąż wierzy w robotne krasnoludki. Listy mają  Mareczkowi memu pomóc zrozumieć.
Że owszem, mamy w domu krasnali i skrzatów całkiem sporo.




Albowiem uwielbiam te małe kurduple. Ale z miłości do nich nie obarczam ich robotą. Mają stać i oczy radować, ewentualnie powierzchownością swą rozweselać. No dobrze... wyjątkowo i okazjonalnie... jeszcze ogórki kisić. Nic poza tym.
Całą  resztę  co niby ich jest sprawką robię ja. Nie za sprawą czarów marów i hokusów pokusów. Tylko innych małych pomocników tj. mopów, szczotek, ścier i  całej reszty z kącika pod schodami.

Zaczynam wieszać listę Mareczkowi przed oczami, bo dość miałam jego pytań w stylu"co dzisiaj robiłaś" lub "co masz zamiar robić" rzucanych "mimochodem", kiedy zastawał mnie na kanapie czytającą książkę. A co ja będę język strzępić. Jak taki ciekawy to niech sobie zerknie na drzwi lodówki:)

A propos lodówki. Pora wyjąć z niej małe co nieco. Zrobiłam wczoraj lody i muszę  natentychmiast sprawdzić jak smakują:)
Z zamiarem dalszej pisaniny wiecie gdzie opuszczę Was na chwilkę, albo troszkę dłużej.

Przy okazji wykonam telefon wywiadowczy do Mareczka. Żeby wybadać kiedy skończy pracę i powróci do domu, oraz zaspokoić ciekawość czy ryby biorą:)

ps...

Plany samotnego polegiwania i zbijania bąków oraz wielkiej spowiedzi na nikisferze wzięły w łeb.
Małżonek powraca niebawem. Wędki w toniach jeziora nie zamoczywszy.

Do tego zapowiadając rychły powrót wystraszył mnie niemało, oznajmiając, że jak wróci to coś razem zrobimy. Matko kochano...co??

No strach się bać.

13 komentarzy:

  1. W moim przypadku najbardziej wkurwiajace pytania zaczynaja sie od slow "o ktorej...?" I glownie chodzi o pierdoly typu wstalas, poszlas spac, jadlas... no tak jak by to mialo jakies znaczenie. Jem kiedy czuje sie glodna, ide spac kiedy czuje sie senna i wstaje kiedy sie wyspalam.
    Ale moj Wspanialy byl taki dociekliwy na poczatek, ze az sie dziwie, ze mu glowy nie odgryzlam. Nareszcie przestal, ale zajelo to kilka lat:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty wiesz co ja myślę o Twym ślubnym:) Chłop idealny... a jeśli się okazało, że nie do końca i bywał upierdliwy to jeszcze lepiej. Bo ideały nie istnieją:)Ależ On Cię kocha Staru..Ty farciaro:))

      Usuń
  2. Hm. Dobry patent z tymi listami. Może jednak się nauczę.
    A dostępu do pogaduszek to pewnie nie dostanę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naucz się naucz:)) niech to dla trochę Twoim do myślenia. Może też jeszcze wierzą w dobre duszki i krasnoludki:)
      ps.A jak to się stało, że Ty nie masz dostępu na nikisferę ? Napisz do mnie na Nika_02@poczta.onet.pl. O ile mnie pamięć nie myli muszę znać Twój adres by Cię dodać do uprawnionych czytelników.Póki co nie straciłaś dużo. Jeszcze nic po przerwie tam nie naskrobałam:)

      mła Natthi:)

      Usuń
  3. Słodkie te twoje krasnoludki :)

    I co tam z Mareczkiem porobiliście? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę...niepotrzebnie stracha miałam. Bo się skończyło na RAZEM tj. przy jednej ławie zjedzonym obiadku i WSPÓLNYM obejrzeniu jednego z programów w TV. Szaleństwo po prostu.:)

      Usuń
  4. Nikuś, listy to podstawa! Bez nich jestem zakręcona jak stado słoików.
    Oraz zżera mię ciekawość co robiliście wespół w zespół z małżonkiem ;-)
    Mam podejrzenia....
    Cmokam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aku...niepotrzebnie Cię ciekawość zżerała. Skończyło się, jak niemal zawsze zresztą na gadaniu...hehe:) Obiecanki cacanki i strachy na lachy, zależnie od tego co by się razem robiło:) Razem,wyznałam to powyżej inesce, zjedliśmy obiad i deser co je sama zrobiłam. I razem wgapialiśmy się czas jakiś w telepudło. Szał ciał i uprzęży.:)

      Usuń
  5. eeee u mnie się nie przyjmą Naczelnik nie zwraca uwagi na lodówkę, znaczy na zewnątrz i umie wyjąć z niej wszystko nie zauważywszy całych TON przylepionych na drzwiach ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja osobiście beż zapisanych kalendarzy i takichtam zyć nie mogę..

      Usuń
    2. Haha:)Doskonale wiem co to niezwracanie uwagi i niezauważanie...Mareczek też by nie zauważył sam z siebie. Ale jak pyta o zajęcia moje, to go kieruję słownie lub palcyma w stronę drzwi lodówkowych by na nich szukał odpowiedzi:)

      Usuń
  6. Listy są dobre, pomagają wyjść z milionów niedokończonych spraw i zredukować je do kilku spraw do załatwienia i masy do zrobienia (w domu).
    Ciekawe, co wymyślił Mareczek, sądząc po zapowiedzi, może to być coś miłego!
    U mnie dziś przeprowadzka nr 2, już w całości na warsiawskie pielesze. Za kilka dni powrót w pielesze niemieckie.
    Tak więc masa pracy! Uściski, też się cieszę, że coś mi się wreszcie udało skrobnąć, bo czasem to człowiek nie wie kiedy i czym się podrapać.
    Buźka Nikuś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. iwuś...ja się niezmiennie dziwię, że Ty jeszcze znajdujesz czas na posty, w nawale zajęć remontowych i przeprowadzkowych i w ciągłych rozjazdach. Ręce masz pełne roboty, a dajesz radę.szczerze podziwiam organizację:) buziaki ślę:)

      ps. A mareczek tylko się nagadał. Jak prawie zawsze. Wrócił do domku. obiad zjadł, deser zjadł i uciął sobie drzemkę.Wspólne było oglądanie tv:)

      Usuń