leżę i pachnę

leżę i pachnę

sobota, 21 kwietnia 2018

o przemianie czarodziejki w czarownicę

czyli w poszukiwaniu endorfin.
Ponieważ ciągle wpadam w doły emocjonalnie, z których, mam wrażenie coraz wolniej i mozolniej wyłażę, to usilnie poszukuję poprawiaczy nastroju i motywatorów do działania. Takich swoich osobistych energizerów.

A że "szukajcie, a znajdziecie"  to znalazłam. Kolejny raz przypomniałam sobie, rychło w czas, że najsilniej energetyzująco działa na mnie  aktywność fizyczna.

Nie ta z rodzaju latania po domu na mopie i odgruzowywania domostwa z obłędem w oczach.

Taka w formie ćwiczeń fizycznych. Tak to ze mną było, że najskuteczniej i najprzyjemniej ćwiczyło mi się za pomocą maszyny zwanej orbitrekiem.  Tak bardzo lubiłam ćwiczenia na nim, że jednego już  zajeździłam do imentu. Mus było nabyć kolejnego. Oczywista po taniości, więc wiem, że i tego za jakiś czas zamęczę. Póki co,  sprzęt zamęcza mnie:)



Nazywa się Orbi i będzie moim najlepszy przyjacielem przez długi czas. BĘDZIE, bo jak na razie jest wrogiem, najgorszym koszmarem. Maszyną tortur, która udowadnia mi jak tylko na nią wlizę i minut kilka poszusuję, że jestem wrakiem człowieka. Moja forma, moja wydolność jest na poziomie piwnicy. Nie parteru.

Jestem niemal w rozpaczy, bo nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Mój pierwszy orbitrek też na początku dawał mi w kość. Ale byłam w stanie utrzymać się na nim o własnych siłach przynajmniej 20 minut. Teraz ledwo wytrzymuję 5 minut na raz. Muszę odpoczywać by ćwiczyć dalej  albo zamieniać Orbiego na inny sprzęt. Nordic walker,  który zwałam ongiś pogardliwie "emeryckim".



 Jestem dętka. Galareta:(


Oj, nie od razu Orbi dostarczy mi endorfin:) Póki co, jest źródłem mojego podłamania i gorzkich myśli. Egzystencjalnych też:)))

Co się ze mną stało? Gdzie się podziała ta dziewczyna, dla której godzina ostrej jazdy na orbitreku to była bułeczka z masełeczkiem. Przystawka, po której te niezmordowane dziewczynisko miało ochotę na więcej ruchu i ćwiczeń.

No wiem.:) Dziewczyna stała się kobietą dojrzałą:) hehe. Babonem ociężałym, z zadyszką.

Matko kochano, jak i kiedy nastąpiła te ekstremalna metamorfoza dziewczyny w babsko ?


Nic to. Nie poddam się.
I zaprzyjaźnię się z nowym Orbim, tak jak z poprzednikiem. I wykorzystam na maksa. Zajeżdżę dziada:)
A o postępach będę donosić. Nic tak nie motywuje do walki jak doping:)


ps... nikisferę odkurzyłam, więc zapraszam:)

28 komentarzy:

  1. hehehe Fajowy post, taki dający uśmiech, napisany na luzie. Ja tam wierze, że te pięć minut zamieni się kiedyś w godzinkę. Krok po kroczku i będzie dobrze, tego właśnie życzę. Niech cała gama radości do Ciebie przyjdzie. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie straciłam wiary, że krok po kroczku i będę śmigać ja dawniej. I godzina orbitowania będzie dla mnie samą radością:) Dlatego się nie zniechęcam. Dzięki za dobre słowo i pozdrowienia równie serdeczne ślę:)

      Usuń
  2. przyłączam sie do tego krzyku rozpaczy ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) gdzieżeś Ty młodości rozbrykana! mła:))

      Usuń
  3. Ech co Ty tam wiesz Nikus:))) Mnie do takiego Orbitreka trzeba by jeszcze schodki dorobic... poczekaj jak bedziesz w moim wieku.
    Ale narazie cwicz i sie nie daj!!!
    U mnie to akruat najwiecej spustoszenia jest po chorobie, wiec troche mam usprawiedliwienie... ale tylko troche;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa... co Ty wiesz, w nogach śpisz, że zacytuję mojego ulubionego kabaretowca, zaraz po Andrusku:) O spustoszeniach, które czyni choroba wiem też niemało, niestety.Tak jak Ty dużo za dużo niżbym chciała. Do tej chwili nie mogę zapomnieć i skutki ponoszę.I też mnie ciężkie chorowanie trochę usprawiedliwia, ale w moim przypadku tylko malusieńką ciutkę.

      Przytulam:)

      Usuń
  4. Bardzo ciężko jest wrócić do formy. Wiem to po sobie.
    Po regularnych, intensywnych treningach, kiedy miałam przerwę na chorowanie około trzech tygodni, na pierwszym treningu po, myślałam, że zemdleję. Dosłownie, zakręciło mi się w głowie i musiałam się na chwile położyć. Ni przypuszczałabym nawet...
    Ale czas sprawił, że już się rozkręciłam i dalej wesoło wywijam swoimi hantlami :)
    Powodzenia i samo-motywacji życzę, bo taka jest najlepsza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Aniu,

      Wierzę, że dobrze będzie i pokonam słabości ciała mego skapcaniałego:)

      Usuń
  5. Nienawidzę orbitreków. Kropka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja póki co tez miłością nie pałam. Do Orbiego aktualnego. Bo tamten poprzedni...powiadam Ci Natthi, miodzio:) Tyle dobrego co on zrobił z moim ciałem, to żadna maszyna nie zrobiła:) Działał kompleksowo i cuda sprawił.

      Usuń
  6. Miałam podobnie :)
    To znaczy wcześniej taniec i bieganie dawały mi takiego pozytywnego kopa, później gdzieś to zapodziałam a teraz powoli wracam. Choć i tak jestem mile zaskoczona tym, że moja kondycja nie jest tak kiepska jak mi się wydawało, no i teraz mam swój rower, a na nim nie męczę się aż tak, a do tego dochodzi radość z poznawania nowych okolic i robienia zdjęć :)
    I trzymam kciuki tak za Ciebie, jak za siebie, żeby nam obu ta pozytywna energia w końcu zadziałała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dobrze Margerytko:))uściski:)

      Usuń
    2. Nom... ostatnio trochę przesadziłam z ilością. Na początku nie byłam pewna czy mi się chce wyjść z domu, na rower. Później nie byłam pewna czy już wracać czy jeszcze nie. Ostatecznie zrobiłam 48 km i wracałam autobusem z rowerem, bo stwierdziłam, że jak jeszcze parę km przejadę to padnę :P chyba jednak z moją kondycją nie jest tak źle...

      Usuń
    3. ech...ta młodość:)) Teraz pracuj by psyche nadążyła za ciałem:))

      Usuń
  7. No to powodzenia i trzymam za Ciebie kciuki!!

    OdpowiedzUsuń
  8. nie mam miejsca na takie cudo -zaczęłam chodzić z kijkami - miodzio;D:D
    będzie lepiej, tylko potrzeba czasu;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak...kijki zajmują trochę mniej miejsca:)

      Usuń
  9. Kiedy po raz pierwszy nabyłam mojego Orbiego jakiś rok temu (https://iw-motywacja.blogspot.com/2017/08/moj-sposob-na-aktywnosc-czyli-orbitrek.html), też było bardzo ciężko. Ale potem na spokojnie doszłam do tych 20 minut, a czasem nawet do 30. Moja trenerka poradziła mi interwały, czyli 1,5 minuty wolniej, a potem 30 sekund bardzo szybko. Może spróbujesz :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam ten wpis:) A myk z interwałami znam i zaczęłam stosować:) Jest lżej:)

      Usuń
  10. p.s. co nie znaczy, że nadal wszystko mnie nie boli, kiedy wracam z Polski np. po dwóch czy trzech tygodniach i muszę na to coś wsiąść i jeszcze pomachać kończynami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego się boję najbardziej. Przerw.. A niestety szykują się właśnie. W sobotę wyjeżdżam na 4 dni. Nic to... może nie będzie źle po powrocie. buziaki iwuś:)

      Usuń
  11. Orbiego sprzedałam, bo mnie wqoor... ale wtedy byłam miękką kluchą. Kiedy, dwa lata temu, podjęłam DECYZJĘ, że kończę z wymówkami miałam kilkuletni stepper, na którym latała Młoda. Moje pierwsze z nim spotkanie skończyło się po 12 minutach, plaśnięcjem mordą o glebę. Dzisiaj idę 57 minut w interwale po 3 minuty, a NW to 11 km w półtorej godziny. Zwyczajnie nie przestawaj ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NO.... i takie ktosie jak Ty są mi natchnieniem i motywacją:)Nie przestanę:)

      Usuń
    2. Znajdź aplikację na telefon, która nazywa się 'licznik interwałów'. Ustaw interwał na 2 minuty. Zacznij wolno, od rozgrzewki. Jak będziesz zmieniała rytm marszu, wytrzymasz dłużej i szybciej zbudujesz wytrzymałość 😘

      Usuń
    3. Dreamu..co prawda bez aplikacji na telefon, ale już aplikuję sobie interwały od dni kilku :))Dzięki:)

      Usuń
  12. Och, moim Orbitrekiem stały się schody...zdecydowanie powinnam coś z tym zrobić...:-) to może od jutra...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. urczę, Pieprzu... i dla mnie pokonanie schodów to jak wejście na Mount Everest. W połowie drogi na pięterko dostaję zadyszki i dygotu łydek:) Dlategotyż MUSZĘ coś z tym zrobić, bo wstyd oraz strach, że jak tak dalej pójdzie to trzeba się będzie zacząć starać o rentę inwalidzką.:)

      Usuń