Nie da się ukryć, znowu zamilkłam...
Gdyż myślałam...bardzo intensywnie. O złośliwym Fatum myślałam i innych podobnych usprawiedliwiaczach własnej nieporadności życiowej. Łapałam się za łeba, potrząsałam kudełkami w bezsilnej rozpaczy i pytałam "łaj" Życie mi ostatnio tak rzyć eksploatuje serwując kopniaka za kopniakiem.
I cóż wymyśliłam... zapytacie?
Ano, że jestem szalona... mówię Wam.
To jest piszę. To rodzaj szaleństwa z gatunku wstydliwych przypadłości do jakich zalicza się choroby psychiczne.
A dlaczegój ? Dlategóż gdyż i albowiem doszłam w wniosku, że defekt mózgu mam objawiający się tym ,
że wciąż robiąc to samo, powielając schematy zachowań, oczekuję różnych rezultatów.
Już Wielki Albert E. przyuważył, że takie postępowanie jest oznaką absolutnego szaleństwa. A przecież mądry był z niego gość.:)
Czas więc zmienić myślenie guupie.
I wprowadzić zmiany w życie swe. Zmiany mentalne, zmiany w działaniu.
Zmienić co nieco. Tu i ówdzie niewiele, a gdzieniegdzie całkiem sporo.
Póki co, wstrzymuję konie i nie będę robić krwawych rewolucji, przewrotów i puczu itp. zbyt radykalnych kroków nie poczynię.
czyli co...
Zacznę od tego, że odkurzę kilka obietnic jakie sobie dałam, a o których "zabyłam" w ferworze walki z codziennymi problemami.
serdeczności:)