leżę i pachnę

leżę i pachnę

piątek, 16 marca 2018

"dzień wolny"

czyli uwaga na cudzysłów.

Piątek to dzień wolny od pracy.....zawodowej.
Dzień kiedy zostaję w domu...
Mareczek, mój szanowny małżonek też ma ten piątek wolny.

Jednak jakże inaczej nam mija ten piąteczek:)

Moje kochanie niemal cały przeleżał na kanapie przed tv i laptopem.

Ja zrobiłam listę pilnych zadań do wykonania i mozolnie, ale wytrwale wykreślam punkt za punktem. Zaiste ciężko mi to idzie, bo nie jestem w formie. Nie poddaję się jednak. Bo uparta ze mnie jednostka, istota ludzka żeńskiej "pci", która MUSI. Która NIE MOŻE, co to to nie, sobie odpuścić i poleniuchować z mężem na sąsiedniej kanapie.

Muszę oto psuć sobie dzień zapierdzielaniem. Więc zapierdzielam, choć boli mnie kręgosłup. Z przeświadczeniem, że nikt za mnie nie zrobi tego  co zrobione być musi. Z pewnością, że jak nie zrobię tego co mam zrobić dziś, to nie wyrobię się z porządkami przed świętami i będę zła na siebie.  Że odpuściłam.
Mam roboty po kokardkę...bo tak się złożyło, że nasz domek ucierpiał ostatnio niemało. Przez przeciek w dachu zalało nam gabinet i  górną łazienkę. Ewakuację więc robię. Między innymi tysiąca swoich książek i drobiazgów.
Dzień ćwiczeń mam. Ćwiczę charakter i mięśnie. Przenoszę, przekładam, przemeblowują i układam.

Na szczęście jest coś co odgruzowywanie piętra mi umila. Ogarniam burdel i słucham:) Utworów kochanych od zawsze, choćby Pink i Cranberries.
A teraz  taka muza mi pracę uprzyjemnia:) Cudne prawda? Pokochałam tą piosenkę Harry'ego Styles'a miłością wielką i mogłabym tego słuchać w kółko:)

8 komentarzy:

  1. Nika, a nie dałoby rady z Mareczkiem? Przez lata zapierdzielałam sama, bo byłam przeświadczona, że zrobię lepie, bo nie chciałam się prosić, bo nie chciałam kłótni, bo.., bo...
    Teraz cieszę się chwilą, gdy mam mężczyznę z którym wiele robię razem;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E nie Misiu:) To nie do końca tak:) Mareczek pomagał. Wcześniej. Dźwigał ciężary , wynosił meble.Nawet dzisiaj też przeniósł i razem przenieśliśmy kilka cięższych mebli.Jednak dzisiaj się lenił na całego, bo gabinet jest...był prawie cały mój. Oprócz kilku szuflad i półek w biurku i szafkach wszystko w gabinecie jest właściwie moje. Moje książki, moje papiery,szpargały, moje przybory plastyczne i do dekorowania,farby pędzle, podobrazia.To był mój azyl:) Pełen ierdyliardów różności, które muszę sobie sama poprzenosić i poukładać na nowo.Nikt mi w tym nie może zastąpić, bo muszę wiedzieć gdzie co włożyłam:) Muszę sobie zorganizować swój świat na nowo w innym miejscu. I spokojnie....baaaardzo cierpliwie czekać, aż nadejdzie remont i po nim wszystko wróci do normy:)
      buziaki Misiu:)

      Usuń
  2. Czasem trzeba przyjąć sposób Mareczka wiesz? Odpoczywać też trzeba się nauczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpoczynek dobra rzecz, czasem odpuść. Chociaż znam ten system, że my musimy nawet jeśli inni wcale nie muszą. I współczuję nam, że nie umiemy odpuścić.
    Z drugiej strony trzeba czasem, bo inaczej się rzeczy popsują. No nie ma wyjścia.
    Mam nadzieję, że udało Ci się te rzeczy przenieść w lepsze miejsce i że szkody powoli usuwacie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. iwuniu...zrobię co do mnie należy i to najszybciej jak się da. Nienawidzę odkładac roboty na później. A za usuwanie szkód,czyli wymianę płyt kartonowo gipsowych na sufitach i malowanie zalanych ścian weźmie się Mareczek. W swoim czasie...co znaczy,że prowizoryczny gabinet, który sobie stworzyłam może mi służyć jeszcze długie miesiące. Marek ma czas i dużo wymówek by odwlekać remont.Nic to...poczekam. Stworzyłam sobie całkiem przytulny gabinecik w pokoju, który był naszą sypialnią. Tylko szkoda, że nie mogłam przenieść regałów na książki... są pod wymiar i przymocowane do ścian. Musiałam pochować książki w pudła:( i już za nimi tęsknię.

      Usuń
  4. Och, tę piosenkę uwielbiam! I, kurcze, też tak mam, że muszę, że nie mogę i bardzo tego nie lubię!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten mus przymus psuje tyle wspaniale zapowiadających się chwil rozkosznego nicnierobienia. Dolce vita mi się marzy, takie prawdziwe, bezrefleksyjne, bez wyrzutów sumienia:)

      Usuń