leżę i pachnę

leżę i pachnę

poniedziałek, 12 marca 2018

chabeta w kieracie

czyli krótki donosik o tym  co się działo w realu, kiedy nie było mnie w wirtualu.

Rozpisywać się i rozpamiętywać nie będę. Doniosę tylko informacyjnie, gwoli usprawiedliwienia przydługiej nieobecności.
Czasu nie miałam na blogowanie, bo brakowało mi czasu na wszystko. Za wyjątkiem ostrej harówy w dwóch miejscach pracy, a ostatnio nawet w trzech.
Dzień mój powszedni miał w miarę regularny harmonogram. Pracę w kieracie zaczynała pobudka o 4:30, czyli jak dla mnie bladym świtem. Wychodziłam z domu przed 6 rano, a wracałam po 18.00. Ale tylko wtedy, kiedy po drodze nigdzie nie musiałam wstąpić. Choćby do sklepu. Bywało i to nie rzadko, że w domostwie lądowałam po 21. Ledwo żywa ze zmęczenia i głodu.

Padałam wtedy na twarz i marzyłam tylko o zapchaniu gęby jadłem i  zawleczeniu swego zewłoka na wyrko. Dziesięć godzin intensywnej pracy przez pięć dni w tygodniu dawało mi popalić.
Weekendy były ciutkę lżejsze do przeżycia, ale podobnie intensywne. Wtedy to mogłam, a właściwie musiałam zająć się domem. Czyli tym na co nie miałam czasu w tygodniu. Odgruzowywaniem chaty i pichceniem jadła na następny  tydzień.

Zapierdzielałam tak dokładnie piętnaście miesięcy, i wreszcie postanowiłam, że z harówą KONIEC.
FINITO. Nie dam rady tak dłużej.

To na razie tyle w temacie:)


9 komentarzy:

  1. a musiałaś tak zasuwać czy chciałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarciu...nie jestem masochistką...pewnie, że musiałam. W sensie zarabiać na raty kredytów do spłacenia. Ale nikt mi gnata do skroni nie przystawiał. Sama się tak wyrwałam:)

      Usuń
  2. no i nareszcie zmądrzałaś. oby tak dalej. swoją drogą i ja muszę odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak możesz odpuść sobie v. Szkoda zdrowia.

      Usuń
  3. 15 miesięcy to długo. Ja mam za sobą podobny czas, chociaż nie tak regularnej, ale też intensywnej pracy. I też powoli zmieniam bieg na niższy, bo tak długo się nie da pociągnąć, albo jest to zjazd prosto w ramiona jakiegoś paskudnego choróbska.
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie... z dnia na dzień czułam się słabsza. Ale i tak odpuściłam ostatecznie wtedy kiedy to nie mnie choroba dopadła. Łudziłam, że mogę być robobabą bez konsekwencji dla swego zdrowia, ale widocznie nie jestem tak odporna jak myślałam. serdeczności iwuniu:))

      Usuń
  4. Średnio pracuję 9-10 godzin i kończę o 21. Piątek z pięcioma godzinami jest jak weekend 😉 Dla mnie zapier... to standard, bo obok swojej działki jestem asystentką Teda i w międzyczasie robię za biurwę, kiedy on orze, albo szkoli. Nie rozumiem zupełnie, co Ci się nie podobało 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dreamu.... albo Ty jesteś niezniszczalna Robobaba, albo pora wyluzulować, bo taki zapierdziel może się skończyć bardzo źle dla Twego zdrowia.
      Ja odczułam na swym organizmie, że pora odpuścić, bo się zaharuję na śmierć. Jeśli Ty czujesz się jak ryba w wodzie pracując 10 godzin to masz końskie zdrowie:) Istnieje też ta możliwość, ze kochasz swoją robotę zarobkową :)) Ja nie:) Do okazów zdrowia nie należę, ten na trzy litery mocno obniżył moją odporność i formę i chociaż nawet lubię moją robotę, to jej nie kocham. Stanowczo nie:)

      Usuń
    2. Lubię moją pracę, a wyluzuję, jak Młoda skończy studia dopiero. Los 'pokarał' mnie zdolnym dzieckiem, a to generuje koszty 😁

      Usuń