leżę i pachnę

leżę i pachnę

czwartek, 13 lutego 2014

psia kostka

czyli ciąg dalszy psiego chorowania.

Jak już donosiłam, w poniedziałek byliśmy z sunią u lekarza. Chociaż tydzień wcześniej też, z infekcją ucha, to mus był odwiedzić klinikę weterynaryjną znowu. Bo okazało się, że psina źle się czuje nie tyle z powodu chorych uszu, ale z innej przyczyny. Wyraźnie odczuwała ból przy poruszaniu się i zmianie pozycji z leżącej na stojącą i odwrotnie. Popiskiwała wtedy żałośnie:( 
Mus było znowu zapakować psinkę w Jarusia i ruszyć do weta po ratunek. Sprawdzić jakie cholerstwo biedaczynie tak doskwiera.
Rzecz jasna, jak to ja, jechałam z duszą na ramieniu.W temacie zdrowia rodziny i futrzaków własnych i zaprzyjaźnionych optymizmu u mnie za wiele nie znajdziecie. Nie poradzę. Choroba kojarzy mi się jak najgorzej. Ta suniowa też. Jej zachowanie od razu  przypomniało mi, że podobnie reagował mój poprzedni piesek Gacuś. A Gacydło moje miał złośliwego raka kości. Nie dziwota więc, że jadąc do lekarza, strachu miałam pełne portki. 
Jakby tego było nie dość sam przejazd do i od weterynarza też dał nam w kość. Żunia za nic nie chciała wejść do samochodu, a potem zapakowana na siłę dała upust swojej niechęci do podróżowania  puszczając dwa malownicze pawie na podłogę auta. W drodze do weta i z powrotem.

Na szczęście Pani weterynarz nie straszyła zbytnio. Po obmacaniu i nakłuciu kręgosłupa Żuni orzekła, że to najprawdopodobniej kręgosłup wysiada. Dała zastrzyk i wypisała receptę na leki przeciwzapalne i witaminki. Żuńka ma je zażywać 10 dni., ale już po trzech dniach kuracji powinna być widoczna poprawa.
Gdyby się nie polepszyło zrobi prześwietlenia, zbada krew i wprowadzi leczenie radykalne, sterydami.
Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Oby.
Początek leczenia przebiega bezproblemowo. Żunia łyka lekarstwa przemycone w parówkach bez marudzenia. Nie to co Kazik.

Panią weterynarz mamy po byku. Póki co, mogę ją tylko wychwalać pod niebiosa. Robi wrażenie osoby bardzo kompetentnej. No świetna jest, po prostu:)
Wczoraj nawet dzwoniła do nas i pytała jak suńka się ma i czy widać poprawę. Wtedy polepszenia nie było widać.





Dzisiaj tak:) Cielątko nasze wyraźnie lepiej się czuje. Jest bardziej ruchliwa i już nie popiskuje z  bólu. Mordeczka jej się haha i ogonem wywija jak śmigłem. Czyli uff.
Lekarstwa działają, pomagają,  więc wstępna diagnoza najprawdopodobniej była prawidłowa. To tylko kręgosłup. 

A propos pupili domowych i zażywanie przez nich leków.:)

Po necie krąży  instrukcja jak zaaplikować kotu tabletkę:) Tekst jest stary jak świat, więc pewnie większości z Was znany. Ale warto go sobie przypomnieć. I się uśmiechnąć:)

"JAK NAKARMIĆ KOTA TABLETKĄ:

1. Weź kota na ręce i otocz go lewym ramieniem, jak niemowlę. Umieść palec wskazujący i kciuk prawej ręki po obu stronach pyska i naciśnij lekko, trzymając tabletkę w pozostałych palcach prawej ręki. Gdy kot otworzy pysk wpuść tabletkę, pozwól kotu zamknąć pysk i przełknąć.

2. Podnieś tabletkę z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu. Ponownie otocz kota ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz.

3.Wyciągnij kota z sypialni i wyrzuć rozmamłaną tabletkę.

4. Wyjmij nową tabletkę z opakowania, otocz kota lewym ramieniem jednocześnie trzymając lewą ręką wierzgające tylne nogi. Rozewrzyj pysk kota i palcem wskazującym prawej ręki wepchnij tabletkę tak głęboko jak się da. Przytrzymaj kotu zamknięty pysk i policz do 10.

5. Wyciągnij tabletkę z akwarium a kota z garderoby. Zawołaj żonę do pomocy.

6. Przyduś kota do podłogi klinując go między kolanami, jednocześnie trzymając wierzgające łapy. Nie zwracaj uwagi na niskie warczące odgłosy. Niech żona przytrzyma głowę kota, jednocześnie wpychając mu linijkę między zęby. Następnie wsuń tabletkę wzdłuż linijki między rozwarte zęby i intensywnie pogłaszcz kota po gardle, co skłoni go przełknięcia.

7. Ściągnij kota z karniszy i rozpakuj nową tabletkę. Zanotuj, żeby wymienić firanki. Pozbieraj kawałki porcelanowej wazy, później je posklejasz.

8. Owiń kota w ręcznik kąpielowy,  żona niech położy się na kocie tak, żeby tylko jego głowa wystawała spod jej pachy. Umieść tabletkę w plastikowej rurce do napojów. Przy pomocy ołówka otwórz  kotu pysk i wcisnąwszy rurkę między zęby  mocno wdmuchnij tabletkę do środka.

9. Sprawdź, czy te tabletki są szkodliwe dla ludzi. Następnie wypij butelkę piwa, żeby pozbyć się nieprzyjemnego smaku w ustach. Zabandażuj żonie ramię, potem wodą z mydłem usuń plamy krwi z dywanu.

10. Przynieś kota z altanki sąsiada. Rozpakuj następną tabletkę. Przygotuj drugą butelkę piwa. Umieść kota w drzwiczkach od kredensu tak, żeby wystawała przez nie tylko głowa. Rozewrzyj mu pysk łyżeczką od herbaty i przy pomocy gumki recepturki strzel tabletką między rozwarte zęby.

11. Przynieś śrubokręt i przykręć wyrwane zawiasy z drzwiczek. Wypij piwo, przynieś butelkę wódki. Nalej do kieliszka i wypij. Sprawdź kiedy ostatni raz byłeś szczepiony na tężec. Przemyj policzek wódką, żeby zdezynfekować ranę i wypij kolejny kieliszek, żeby ukoić ból. Podartą koszulę możesz wyrzucić.

12. Zadzwoń po straż pożarną, żeby ściągnęła tego pier... kota z drzewa. Przeproś sąsiada, który wjechał samochodem w płot próbując go ominąć. Wyjmij kolejną tabletkę.

13. Skrępuj draniowi łapy sznurkiem od bielizny, wiążąc wszystkie razem, a następnie przywiąż go do nogi od stołu. Weź skórzane rękawice ogrodnicze. Wciśnij kotu tabletkę do gardła, popychając kawałkiem polędwicy. Już nie musisz być delikatny. Przytrzymaj głowę kota pionowo i wlej mu do gardła szklankę wody.

14. Wypij pozostałą wódkę. Pozwól żonie zawieźć się na pogotowie. Siedź spokojnie, żeby doktor mógł zaszyć ci ramię i wyjąć kawałki tabletki z oka. Po drodze do domu wstąp do meblowego i kup nowy stół.

15. Zadzwoń do schroniska dla zwierząt i poproś, żeby zabrali cholerę. Sprawdź, czy w sklepie zoologicznym nie mają chomików.

Jak zaaplikować psu tabletkę.
Zawiń tabletkę w plasterek szynki i zawołaj psa. "

Jako właścicielka obu gatunków futrzaków domowych powiadam Wam, zaprawdę, dużo prawdy i tylko trochę przesady  w cytowanym tekście:)


serdeczności:)





25 komentarzy:

  1. Suni życzę zdrówka. Śliczna jest. Ukochaj ją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech sunia szybko wraca do sil! Instrukcji nie znalam- swietna:)))) Ja moim kotom miazdzylam tabletki na proszek i mieszalam z odrobina wody, potem przy pomocy zwyklej strzykawki szybciutko podawalam zwierzakom. Jedno przelkniecie i po klopocie:-) Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę spróbować metody skrzykawkowej. Wszystkie wypróbowywane na Kaziku myki w jego wypadku nie działają. Cwana i złośliwa bestyja z niego:)

      serdeczności Ameli:)

      Usuń
  3. zawsze bardzo żałuję, że nie mogę się leczyć u weta. Tylko leki jednak droższe, ale nie ma czekania, lekarz zawsze uprzejmy bo lubi zwierzęta a ludzki przeważnie nie lubi ludzi, no i badanie usg nie kosztuje stówkę tylko 30 zł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Święta racja Klarko ;-)))))))))))))))))))

      Usuń
    2. prawda to...jakoś ta zwierzakowa służba zdrowia dużo lepiej się sprawuje od ludzkiej. Minus to drogie lekarstwa. Ale i to można ominąć jak wet życzliwy. Nasza wetka przepisała suni ludzkie odpowiedniki zwierzęcych lekarstw. Kupowaliśmy w zwykłej aptece.

      Na takich odpowiednikach można znacznie ograniczyć wydatki na leczenie zwierzaka. Życzliwy wet nie będzie wciskał drożyzny tylko doradzi tańszy zamiennik.
      Dla przykładu, za odrobaczanie suni i nas-opiekunów zapłaciliśmy ostatnio tylko 34 złocisze. Kilka miesięcy temu, u innego weterynarza, za odrobalenie samego kota 80 złotych. Różnica nie jest mała.

      Usuń
    3. Ech... Bo ta zwierzęca służba zdrowia to i z miłości i z powołania...
      A ta służba dla ludzi... to dla kasy - jedynie.

      Usuń
    4. Coś w tym jest, Thunderu. Niestety. Chociaż aż tak czarno to tego nie widzę:) Bo mam szczęście znać i takich "ludzkich lekarzy" co wiedzą co to przysięga Hipokratesa.:)

      Usuń
  4. Znam ten tekst, znam , ale warto przypomnieć, bo i straszno i śmieszno :-)))
    Suni życzę zdrowia, ale wiek niestety robi swoje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiek, powiadasz? Kiedy wetka zajrzała Żuńce do pyska i obejrzała uzębienie orzekła, ze mam 5-6 latek. U psów to wiek dojrzały, ale jeszcze nie starość kurczaczek. Się boję co będzie za kilka lat jak już teraz podupada na zdrowiu:(.

      Usuń
  5. Mój Bazyl - męski odpowiednik Suni, pod warunkiem, że ona jest labradorem;-)))) - uwielbia dostawać tabletki. Na hasło: będziemy się leczyć siada i ślina mu leci robiąc kałużę. Bo tabletki dostaje w kawałeczku nadziewanego cukierka;-)))
    Oraz ... co z pracą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pracą tak ja przypuszczałam. Mieli zadzwonić z informacją w środę. Kiedy nie zadzwonili zatelefonowałam w czwartek ja. Się okazało, że ze względów finansowych zdecydowali się zatrudnić 24-letnią studentkę zaoczną. Na umowę zlecenie. nie będą musieli za nią płacić ZUS-ów. Szlak jasny zanti:(

      Usuń
    2. hmmm troche szybko kłopot z tym kręgosłupem tak myśle...
      ale będzie dobrze
      a z pracą współczuję, cholera jasna!!!!

      Usuń
    3. W temacie pracy lepiej zamilknę i nie napiszę co myślę. Co będę mięsem rzucać.

      A co do suni to ja myślę, ze coś za wcześnie zaczyna chorować:(

      Usuń
  6. I tego za cholerę nie da się zrozumieć: po diabła proponują Ci rozmowę kwalifikacyjną, skoro już po dwóch dniach odkrywają, że nie stać ich na pracownika na etat.
    Kiedyś, gdy prasa była najważniejszym medium dla poszukujących pracy, to firmy robiły taki myk, że dawały ogłoszenia na całą stronę, z czego 3/4 zajmowało opisywanie jaką to zajebistą firmą są i czym się zajmują. Wyjaśnił mi to ktoś: reklama w prasie była wówczas dużo droższa niż dawanie ogłoszenia o poszukiwaniu pracowników.
    Ciekawe co teraz kieruje firmami.
    Wiem tylko, że teraz jest dużo ogłoszeń, z nieistniejących firm, a których cel jest jeden: ściągnąć dane ludzi. W ten sposób, z załączonych c.v. tworzy się bazę: imię, nazwisko, data urodzenia, adres, telefon, email.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby zrozumiałe...studentka na zleceniu to mniejszy koszt niż czterdziecha na etacie. C fakt to fakt.
      Ale dlaczego w kryteriach naboru nie zastrzegli sobie, że szukają kogoś uczącego się, do 25 roku życia i na umowę zlecenie. Sprawa byłaby jasna, a ja bym się nie napaliła jak szczerbaty na suchary:(

      Usuń
    2. Ano nie wolno dyskryminować w ogłoszeniach. Jest ustawa o przeciwdziałaniu bezrobociu (ha, ha, ha), która reguluje kwestie ogłoszeń i wiele firm respektuje w ten sposób, że omija przepis. Więc są ogłoszenia, w których używa się wytrychów typu: mile widziane osoby uczące się (czytaj, nie potrzebują pełnych składek oraz mają ok 20-25 lat) albo praca dodatkowa albo szukamy osoby chętnie uczącej się i stawiającej sobie wyzwania. Jedyne, czego najczęściej przestrzegają to nie podają płci poszukiwanego pracownika.

      Usuń
    3. Wiesz... faktycznie w ogłoszeniu napisali, że mile widziane osoby uczące się do 25 roku życia. A to szuje... a ja głupia myślałam, że spełniam wszystkie wymagania.:(

      Usuń
  7. biedny piechu. Też zawsze cierpię razem z sierściuchami, kiedy chorują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Suńka z dnia na dzień czuje się lepiej. Wraca do formy i dokazuje:)

      Usuń
  8. Suni życzę powrotu do zdrowia i dobrze, że to nic bardzo poważnego.
    Z tekstu, którego nie znałam wcześniej - się poryczałam ze śmiechu, bo mniej więcej tak wyglądało aplikowanie lekarstw kotu znajomej :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam nadzieję,że poprawa zdrowa suni nie jest tymczasowa, tylko na czas zażywania lekarstw. jeszcze dni kilka i piguły odstawimy. Się okaże.

      A propos podawania kotu tabletek:) Kazik to typowy kot. Histeryk w temacie leków i weta. Każda jego wizyta w klinice i leczenie to, dla nas i dla weterynarzy, przeżycie w stylu hardcore:)

      Usuń