czyli chcieć to móc...
oraz czasami i mi się uda.:)
Niniejszym poniżej chwalić się będę. Tym, że czasami, choć rzadko niestety, udaje mi się wykonać co sobie zaplanuję. Więcej nawet, spełnić marzenie. Małe, bo małe, ale zawsze jakieś.
Marzyłam sobie i obiecywałam takoż, że zacznę własny, domowy chlebuś piec. Podchodziłam do tematu jak pies do jeża, bo mi się wydawało, że to arcytrudne jest. Szczególnie zrobienie zakwasu.
Dlatego najpierw robiłam eksperymenty z pieczeniem chlebka drożdżowego. Szczęście, że uparłam się jak dziki osioł, bo gdybym poprzestała na pierwszych próbach nigdy bym się nie naumiała.:) To co produkowałam mogło zniechęcić:) Moje pierwsze drożdżowe chlebki wyglądem i konsystencją przypominały bardziej kamień:) A smakiem suchar:)
Na szczęście, farta miałam w temacie chlebka, bo z pomocą przyszedł nasz przyjaciel M., Kochany "chłopiec" nie tylko podzielił się z nami swoim zakwasem, ale też zrobił mi szkolenie jak chlebek upiec.
Prawda to, że pierwsze chleby na zakwasie, jakie piekłam ściśle według zaleceń M., wychodziły mi "dziwne" jakieś:) Jakby niedopieczone, mocno mokre i gliniaste.
Jednak ważne, że załapałam o co chodzi z pieczeniem chleba i śmiałości nabrałam do doskonalenia techniki wypieku. Potem poszło już z górki.
Czas jakiś dobierałam składniki i proporcje, zmieniałam czas i sposób pieczenia i wreszcie mi się udało.:)
Teraz już piekę chlebuś idealny. To jest dokładnie taki jaki chcę by był. Mój chlebek popisowy jest żytni, z małą 20% domieszką pszennej mąki, z dodatkiem łuskanych ziaren słonecznika. Z chrupiącą skórką, lekkuchno wilgotny w środku. Taki najbardziej lubimy z Mareczkiem, więc rzadko zmieniam i eksperymentuję z innymi składnikami. Chociaż gryczany chlebek też jest pyszny. Mniam. No i śliwkowy.
Upiec chleb to teraz dla mnie jest prościzna. A tak się bałam, że nie dam rady, że polegnę po kolejnej próbie. Wystarczyło się uprzeć i naumieć:)
Świeży, cieplutki chlebuś gości na naszym stole średnio dwa razy w tygodniu. Z kilograma mąki wychodzą mi dwa bochenki. Chlebek z mniejszej formy prawie zawsze oddajemy komuś w prezencie. Rodzinie, kolegom, sąsiadom. Uwielbiam dzielić się chlebem:)
Chce ktoś skosztować chleba naszego powszedniego ?
A może zakwasu podesłać ?
Nooooo pełen szacun :) Prawdziwy chlebek, do tego plaster boczku i żarełko pierwyj sort :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
a mi się marzy smalczyk domowy i ogórasek małosolny do tego. Albo chociażby TYLKO swojskie masełko do posmarowania jeszcze ciepłego chlebka:)
Usuńale ładny Ci wyszedł )) ja robiłam ale jak mi dwa razy z kolei wyszedł plaskaty zakalec ... to się obraziłam !
OdpowiedzUsuńmoże byś mi podała przepis...
No bo grunt to się nie zniechęcać.... wiem co mówię. Trochę tych niewypałów było...:0 Takich co się nadawały na amunicje do katapulty...albo i takich jako Twój pierwszy, zakalców plaskatych:)
UsuńPróbuj t:) aż się uda. A przepisik Ci podeslę..nie ma sprawy. Tylko i tak pamiętasz musisz, że pierwsze koty za płoty. Na bank nie wyjdzie taki jak powinien. Musisz wyczuć swój piekarnik, znaleźć swoje proporcje. Nawet to jakiej mąki użyjesz robi różnicę. I nawet nie o rodzaj chodzi, a o producenta.
ja robiłam chleb na maślance, z kilkoma rodzajami otrębów, wychodził taki dobry, ze jeszcze ciepły znikał... chyba powinnam wrócić do pieczenia, narobiłaś mi smaku ... :)
OdpowiedzUsuńTo Ty mi narobiłaś smaku...na ten chlebuś na maślance, z otrębami. Dasz przepis, plis?
UsuńGratuluję :) Ja się wciąż przymierzam. Jak do jeża ;)
OdpowiedzUsuńNie taki diabeł straszny...nie taki jeż kłujący:) Do dzieła, Katie:)
UsuńPodziwiam i zazdraszczam. Ja nigdy nie probowalam, moze kiedys..
OdpowiedzUsuńSpróbuj, inesko, bo warto:)
UsuńKurczę Nikuś, ale z Ciebie fajna Pani Domu, myślałam już o robieniu chlebka domowego, ale jeszcze nigdy nie próbowałam. No cóż, jak ogarnę ogródek, przyjdzie czas na kuchnię, a może i chlebek wyprodukuję. Jakby co idę do Ciebie na nauki! :))
OdpowiedzUsuńIwi... lepiej nie wnikajmy jaka ze mnie Pani Domu...hehe.To grząski temat raczej:)
UsuńA chlebuś swój własny spróbuj wypiec koniecznie. Naprawdę warto zająć się tematem. mła:)
wpadłabym, gdybym była bliżej;)
OdpowiedzUsuńwygląda smakowicie;)
Smakuje lepiej niż wygląda:) Szkoda, że nie możesz skosztować...:(
Usuńja piekę drozdżowe, jeden orkiszowy, dla Adama, drugi tostowy, dla Juniorki. Na zakwasie nie próbowałam, ładnie wygląda :))
OdpowiedzUsuńNo Ewuś, szacun:) Na orkiszowy i ja mam chęć wielką. Tylko cena mąki orkiszowej wciąż mnie odstrasza. buziaki:)
UsuńNooooo piękny jest! Już widzę taką kromeczkę z masełkiem zbliżającą się do moich ust... mniam :)
OdpowiedzUsuńNo... świeży chlebuś z masłem... niebiosa w gębie:)
UsuńLis z kurnika się kłania - pozdrawia :) serdecznie :) Ja piekę chlebuś od dawna- na początku też ciężko było ale się uparłam, sama zakwas wyprodukowałam, ile mnie to " majętności kosztowało" ... to nie wspomnę , ale warto było.
OdpowiedzUsuńPewnie, że warto się pomęczyć trochę i potrenować...bo potem to tylko już sama radość i przyjemność wielka z pieczenia...i z konsumpcji chlebka własnego:)
Usuńserdeczności Lisku:) witam i uściski ślę:)
Rispekt. Ale teraz to już modne jest robienie samemu sera, chlebek jest już passe (tak uwaga to z zazdrości oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńoczywiście;) Co nie zmienia faktu, że mnie zraniłaś do głębi komentarzem, co uświadomił mi, że znowu nie jestem modna;)
UsuńA tak całkiem serio. Od zawsze jestem demode, i bardzo to w sobie cenię.
pees a propos sera... nie zaryzykuję wyrabiania...jestem serożercą smakoszem :))
pozdrawiam:)