leżę i pachnę

leżę i pachnę

środa, 8 stycznia 2014

schody


czyli
długa droga pod górę.
Dziś poględzę  o schodach. Sensu stricto,  tych zaprezentowanych poniżej. Łączących dwa piętra domostwa naszego.


Nie mam zamiaru rozpisywać się nad ich zaletami. Że ładniusie, że dębowe. Że mało trzeszczą bo  tylko trochę się wypaczyły  i "niewywrotne", chociaż wąskie:) Pomarudzę sobie na ich temat.

Bo jak dla mnie mają jedną poważną wadę. Chociaż liczą sobie stopni kilkanaście, to zdarza się tak, że żeby je pokonać i trafić z pięterka na parter oraz na odwyrtkę, trzeba poświęcić stanowczo za  dużo cennego czasu.

Bo tak...tu jak zawsze przykładem się posłużę. Z dzisiejszego rana, bom sklerotyczna i nawet wczorajszego dnia  już prawie nie pamiętam.

Rankiem, udając się z sypialni do kuchni by przyrządzić sobie ulubiony napój śniadaniowy tj. kawę z mlekiem, cynamonem i miodem, drogę z pięterka na parter pokonałam szybko. Żwawo bym rzekła, gdybym ściemniać chciała. Ale kto mi uwierzy, że z rana i przed wypiciem kawy jestem żwawa. Nikt.
Więc przyznam, że zeszłam schodami zaledwie w trzy minuty, pomimo tego, że na szuranego, ciagnąc noga za nogą i nie spiesząc się.
Za to wchodziłam na pięterko dwie godziny.

I wcale nie dlatego, że nie jestem w formie. Bo choć faktycznie nie jestem to najczęściej bez zadyszki wbiegam na schody i zbiegam z nich  galopem, z impetem, hałasując przy tym jak stado rozjuszonych nosorożców.

Dziw  to na dziwy taka różnica czasu w pokonaniu tego samego dystansu.
Ten fakt budzi mą gorycz. Szczególnie dzisiaj kiedy zależało mi na jak najszybszym powrocie na pięterko. Do gabinetu. Na fotel przy biurku. Przed komputer. Gdyż pracować chciałam. Zarobić. Odciążyć finansowo Mareczka, który  skarży się coraz częściej na swój los głównego utrzymywacza rodziny.

Tu dygresję znów zrobię, ale że z tematem związaną jednakowoż, więc sobie pozwolę.
Czuła na narzekania chłopa mego  postanowiłam pomóc bardziej niż dotychczas. To znaczy dorabiać więcej. Nie tak, żeby tylko od czasu do czasu dokładać się do budżetu domowego, ale robić to regularnie. Płacić domowe rachunki z Mareczkiem pół na pół. A to oznacza znaczne zintensyfikowanie dodatkowego zarobkowania.Obliczyłam sobie, że żeby udało mi się zarobić na połowę miesięcznych kosztów utrzymania domu muszę siedzieć przed kompem i pisać 8-10 godzin dziennie. Pod warunkiem rzecz jasna, że sprzedam dużo z tego co wysiedzę:)

Ale do brzegu. Krótko. Postanowiłam zaczynać "pracę" o 9.00. Około 15.00 zrobić przerwę na upichcenie obiadku i po jego zjedzeniu i sprzątaniu po nim,  wrócić do klepania w komputer. No i co? Dooopa z tego wychodzi. Przez tą długą drogę schodami w górę.

Gdzie tkwi tajemnica tak ślamazarnego pokonania niedużego dystansu ? Ano, po mojemu, w przystankach. W tym co po drodze. We wszystkim co robię na trasie z dołu na górę:) Rozpoczynając od punktu wyjścia czyli kuchni, w której czekają czarne zwierza i ich Pańcio z nadzieją na nakarmienie i którą mus jest doprowadzić do porządku po  nocnych podjadaniach i śniadaniach ludzi i futrzaków. Tak tak, na trasie parter-piętro oprócz schodów, które od czasu do czasu należy odkurzyć i umyć natrafiam  też na puste i wyczyszczone z jadła i napoju  ludzkie i zwierzakowe miski, brudne zlewy, blaty i kuchenki, ufaflunione podłogi. Jak też, za przeproszeniem, zasrane kuwety.  Oraz pełne po brzegi brudniaki, puste pralki i suszarki uginające się od wysuszonego na wiór prania, które trzeba  poskładać i wyprasować.

Podobnie było wczoraj w nocy. O 22.00 wstałam z kanapy  w dziennym oznajmiając, że idę lulu. Głowę do poduszki przyłożyłam za kwadrans dwunasta.

Zaprawdę, długa i przeszkód pełna jest droga po  schodach na pięterko:)



ps. Przeczytawszy wszystko co napisałam  powyżej uznałam, że to bredzenie chorego na głowę. Ale tyle czasu na to poświęciłam, że mi szkoda wykasować te brednie. A co tam. Niech będą.

serdeczności:)

14 komentarzy:

  1. No widzisz jaka ty pracowita mróweczka jesteś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. inesko... większość kobiet tak ma, niestety. Mężczyzna nakierowany jest na cel, a babę rozprasza wszystko co jest po drodze. Rozmieniamy się na drobne, tracimy energię na duperele i często łapiemy za coś za co nam nie płacą i czego nikt nie docenia. Porządku się nie dostrzega, dopiero bajzel wali po oczach:)

      Usuń
    2. święte słowa, to ostatnie zdanie :)
      bez schodów mam to samo, no chyba, że zamknę oczy... tylko wtedy na sprzęty i różne inne przeszkody, które znikąd na drodze stają, trzeba uważać ... :)))))
      pozdrawiam :)

      Usuń
  2. He he strasznie mi się podoba ta długa droga po schodach.
    Idąc tym tropem - moja droga z przedpokoju do pokoju wynosi ok 9 godzin!!!! Bo zahaczam o pracę ;))))))
    Całuję. Graba

    OdpowiedzUsuń
  3. :-)))
    Brednie nie brednie, ale ja chyba też mam taką jakąś dziwnie długą drogę po tych moich schodach :-)))

    OdpowiedzUsuń
  4. uff... dobrze, że nie mam schodów w mieszkaniu;-)
    uściski Nikuś:*

    OdpowiedzUsuń
  5. gdybym pracowała w domu to ... nic bym nie zapracowała ))) ze schodami czy bez )))
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
  6. I sie teraz zastanawiam, czy potrzebujesz windy, drugiej klatki schodowej, czy opaski na oczy :) Pozdrawiam wieczornie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię drewniane schody. Nawet jeśli skrzypią. Sama niestety taki nie posiadam:(

    OdpowiedzUsuń
  8. Problem znany mi osobiście też, mimo, że schodów nie posiadam. Po płaskim też można. Najgorzej jak siępo drodze zapomni o co pierwotnie chodziło..
    :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Nikuś, zanim ja się za coś zabiorę, to kilkakrotnie robię przelot przez całe mieszkanie, a na trasie tego przelotu jest niewiele mniej z tego, co opisujesz. A wieczorem siadam wymęczona, a tego co sobie zaplanowałam i tak nie wykonałam, więc...
    Cóż, żadne to brednie :)))

    OdpowiedzUsuń
  10. KOBIETA IDZIE SPAC..

    Rodzice oglądali tv i mama powiedziała: "Jest już późno, jestem zmęczona pójdę spać".
    Poszła do kuchni zrobić kanapki dla nas na jutrzejszy lunch, wypłukała kolby kukurydzy, wyjęła mięso z lodówki na jutrzejszą kolację, sprawdziła ile jest płatków śniadaniowych w puszce, nasypała cukru do cukierniczki, położyła łyżki i miseczki na stole i przygotowała ekspres do zaparzenia kawy na jutro rano. Potem włożyła już upraną odzież do suszarki, załadowała nową partię do pralki, uprasowała koszulę i przyszyła guzik. Sprzątnęła ze stołu pozostawioną grę, postawiła telefon na ładowarkę i odłożyła książkę telefoniczną do szuflady. Podlała kwiaty, opróżniła kosze na śmieci i powiesiła ręcznik do wysuszenia. Potem ziewnęła, przeciągnęła się i poszła do sypialni. Zatrzymała się przy biurku i napisała kartkę
    do nauczyciela, odliczyła trochę kasy na wycieczkę w teren i wyciągnęła podręcznik schowany pod krzesłem. Podpisała kartkę urodzinową dla przyjaciółki, zaadresowała kopertę i nakleiła znaczek oraz zapisała, co kupić w sklepie spożywczym. Obie kartki położyła obok torebki. Potem Mama zmyła twarz mleczkiem "trzy w jednym", posmarowała się kremem "na noc i przeciw starzeniu", umyła zęby i opiłowała paznokcie.
    Ojciec zawołał: "Myślałem że poszłaś do łóżka".
    "Właśnie idę" - odpowiedziała Mama.
    Wlała trochę wody do miski psa i wypuściła kota na dwór, potem sprawdziła czy drzwi są zamknięte i czy światło na zewnątrz jest zapalone. Zajrzała do pokoju każdego dziecka, wyłączyła lampki ,telewizory, powiesiła koszulki, wrzuciła brudne skarpety do kosza i krótko pogadała z jednym z dzieci, jeszcze odrabiającym lekcje. W swoim pokoju Mama nastawiła budzenie, wyłożyła ubranie na jutro, naprawiła stojak na buty. Dopisała 3 rzeczy do listy 6 najważniejszych czynności do wykonania. Pomodliła się i
    wyobraziła sobie, że osiągnęła swoje cele.
    W tym samym czasie Tata wyłączył telewizor i oznajmił "w powietrze": "Idę spać". Co też bez namysłu
    uczynił.
    Coś nadzwyczajnego w tej historii? Zastanawiasz się, dlaczego
    kobiety żyją dłużej? "BO JESTEŚMY SKONSTRUOWANE NA DŁUGI
    PRZEBIEG".... (i nie możemy umrzeć wcześniej, bo tyle
    mamy jeszcze do zrobienia !!!)
    Jesteśmy po prostu kobietami i większość z nas tak ma. Ja też. Gdybym pracowała w domu nic bym nie zarobiła.
    Ps. Świetny blog

    OdpowiedzUsuń
  11. Nikuś, ja wiem z doświadczenia własnego, że te same schody różnią się w zależności od tego w którą stronę zmierzamy, jaka to jest pora dnia, co mijamy po drodze i co nas po wspomnianych schodach gna ;-)
    To nieprawdopodbne ale przawdziwe zjawisko, oraz mam wrażenie, że w znakomitej większości dotyczy naszej płci, niestety..
    Cmok wielki Nikuś!

    OdpowiedzUsuń