z wczoraj i dziś.
Wczoraj zaniemogłam. Nastały dla mnie mówiąc eufemistycznie "trudne dni". Wczorajszy okazał się na tyle ciężki, że uniemożliwił mi normalne funkcjonowanie. Co miało przykre następstwa .
Na przykład, to Mareczek musiał robić Cioci śniadanko. Ja siły nie miałam zwlec się z łóżka o czym poinformowałam telefonicznie ( hehe) moje kochanie budząc go bladym świtem, tj. około 8.30:) Mój chłop roztomiły , nie dość, że się spisał i bez marudzenia przejął obowiązki ciocinego karmiciela to też nakarmił i mnie. A nawet napoił kawą. I tylko dzięki niemu nie szprycowałam się lekarstwami na pusty żołądek.
Dygresję zrobię ...jak to ja... bo to mi przypomniało dialog między Ciocią Klarą i mną, kiedy miało miejsce podobne zdarzenie. To jest kiedy Mareczek nakarmił mnie kanapkami w chorobie. Ciocia wtedy skomentowała to w swój niepowtarzalny subtelny sposób:
- No widzisz, jaki ten Mareczek dobry. Dał ci jeść.A INNY CHŁOP to by ci KAZAŁ zejść i samej sobie zrobić!
Odpowiedziałam na to równie delikatnie, że mi Marek łaski nie robi, i że właśnie między innymi dlatego, że dobry jest, to JA go karmię przez resztę dni w roku i żarełko pod dziubek podsuwam.
Powiadam Wam, jak słyszę w jaki sposób starsze babskie pokolenie pojmuje stosunki damsko-męskie to budzi się we mnie feministka. Typ wojujący:)
Ale wracając do temata.
Moje przymusowe polegiwanie trwało do 15.00. Mniej więcej o tej porze poczułam się na tyle dobrze, żeby zwlec się z łoża boleści.
Po tym, co oczy me zarejestrowały po zejściu z górki na doły domostwa naszego, powzięłam mocne postanowienie wbicia sobie raz na zawsze do łba , że NIEWYKONALNE jest utrzymanie porządku w domu, w którym tylko ja sprzątam i tylko ja mam nawyk odkładania rzeczy na miejsce.
Najwyższy czas pogodzić się z tym i przestać kopać się z koniem:)
Tyle w temacie.
Teraz część przyjemna postu.
Moje trwające wciąż osłabienie dało mi pretekst by wyluzować i zwolnić obroty.
Z uporem zamykam oczy na postępujące zafaflunianie domostwa i zajmuję się li i jedynie żywieniem rodziny. Bo tego, nad czym ubolewam, nie mogę sobie odpuścić.
Brakuje mi sił na aktywny relaks, więc rozrywam się i odrywam od codzienności czytając. Na tapecie wciąż Harlan Coben. Nadrabiam zaległości czytelnicze sięgając po literaturę łatwą i bardzo przyjemną :) Z racji lekkości pióra Mr. Cobena, a nie tematyki lektur :)
Ze stosu powyżej zostały mi do przeczytania trzy powieści, więc nie lenię się w tym temacie:) A że nie dosypiam przez to i zaniedbałam inne zajęcia hobbystyczne? Trudno i coś za coś:)
Rozumiem cię, bo ostatnio też miałam taki kiepski dzień- a nawet dwa, ze z łóżka wstać nie mogłam i na nic sił nie miałam.. masakra, chyba pierwszy raz się aż tak źle czułam..
OdpowiedzUsuńno to masz farta inesko. Moje "trudne dni" bywają bardzo trudne nierzadko, niestety. Na szczęście nie trwają długo:)
UsuńA ja zazdroszczę, bo choćbym padała na twarz to i tak muszę się zwlec... straszne to :-( Brytusia
OdpowiedzUsuńAno, straszne. A zazdrościć nie masz czego.To są przebłyski dawnej troski i opiekuńczości.:(
UsuńA ja wolę podawać niż żeby mnie podawano, bo to oznacza koniec świata,
OdpowiedzUsuńczyli że naprawdę jestem bardzo chora :-)))
Współczuję choroby i zdrowia życzę Tobie i sobie :-)
Krysiu, ja też tak wolę. Nic mnie bardziej nie wnerwia jak własna bezradność i bezsilność. No i dlatego moje chorowanie takie jak u Ciebie..od wielkiego dzwonu, a właściwie bólu, który mi uniemożliwia ustanie na nogach. Kiedy boli tak, że mogę chodzić to łażę, chociaż zgięta wpół.
Usuńzdrówka:)
A Ciocia nic a nic nie komentuje tego Twojego polegiwania i nadrabiania czytelniczych zaległości? :))
OdpowiedzUsuńP.S. Wracaj szybko do formy i zdrowia :))
UsuńOna? jest ostatnią osobę, która powinna to komentować:)
Usuńi dzięki za ps:)
Cobena polubiłam i w związku z tym przerobiłam całego ;-) Nadal go lubię, żeby nie było, ale ....
OdpowiedzUsuńNie wiem czy akurat na czasie (w sensie "tych" dni, które są akurat Twoim udziałem aktualnie, ale mi się skojarzyło po prostu) jednakowoż po odpracowaniu swego czasu z wielką przyjemnością Camilli Lackberg, odkryłam Simona Becketta i właśnie się niepokoję, że kończę ostatnią z dostępnych jego książek ("Wołanie grobu") i kurna (!) kicha, nie ma więcej, a chciałabym bardzo, a nawet bardziej ;-) Niemniej Becketta polecam ze z całego serca, oraz życzę polepszenia tudzież dotrwania do końca "wiadomoczego".
Cmok wielki Nikuś ;-*
I ja "przerabiam" całego Cobena bo polubiłam jego pisanie. Chociaż nie zwariowałam na punkcie jego książek to z chęcią przeczytam wszystko co napisał. Camillę tez lubię i też bez zachwytów:)
UsuńPowiadasz, że Cię Simon Beckett uwiódł? Zapamiętam to nazwisko i sprawdzę czy i ja będę pod wrażeniem:)
cmoki... mam nadzieję, że masz czas odetchnąć i się nie zapracowujesz :)
Cobena też przerobiłam, ale po jakimś czasie zaczął być dla mnie zbyt przewidywalny w swojej nieprzewidywalności :)
OdpowiedzUsuńhehe:) Dokładnie mamma:) tez tak czuję. Może dlatego, że czytam jednego Cobena za drugim. I podobna uwagę mam odnośnie C.Lackberg. W większości jej książek wiedziałam jak się skończą długo przed skończeniem lektury. :)
UsuńLedwie łążę, a i tak musze do roboty. Jesooo, jak ja chcę ferii!
OdpowiedzUsuńJak mogę ledwie łazić to ja ja łażę. Leżę tylko wtedy kiedy nie mogę wstać, bo zwijam się z bólu. Na szczęście podobne stany nie trwają długo.
Usuńps. a w ferie co? wydaje Ci się, że odsapniesz??
nie miej żadnych wyrzutów, bo w końcu Ty jesteś dla siebie najważniejsza :))))
OdpowiedzUsuńNiby tak, na pewno tak, Ewuś. Ale o tym to ja sobie przypominam wtedy kiedy nie mogę ustać na nogach:(
Usuńps. Ckni mi się za Twoimi postami, Ewuś...bardzo. Mam nadzieję, że wrócisz do pisania bloga.
mła:)
Ja nie mogę zwolnic obrotów bo zwierzyna czeka... ale też jakoś padnięta jestem ostatnio...
OdpowiedzUsuńU Ciebie to pewnie zmęczenie materiału. nawet takie cyborgi niezmordowane jak TY czasami muszą odsapnąć.:)
UsuńW kwestii żywienia zwierza to mam jak Ty. Na szczęście dla mnie do nakarmienia tylko dwie sztuki.:)
Czytałam wszystkie i bardzo lubię to lekkie pióro. :)
OdpowiedzUsuńoraz powrotu do żywych i nie-chorowania. Życzę. Ja.
:*****
Pochorowałam sobie od 8 rano do 15 w południe i musiałam ozdrowieć:) Nie bylo przeproś. A że zwolniłam obroty...siła wyższa, bo sił zabrakło na zwyczajowy szwung:)
UsuńMiłej lektury :)
OdpowiedzUsuńpiknie dziękujam:)
UsuńNikuś, żeby to było li tylko starsze pokolenie tak pojmujące zależność damsko - męską to by było pół biedy. Cała bieda jest, że przy okazji akcji "gender" wylazło z naszego społeczeństwa, że usługową rolę kobiety chętnie akceptuje spora grupa.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Ale mnie niezmiennie najbardziej bulwi, że w tej grupie jest tak wiele kobiet. Obłęd, zantuś.
UsuńNiech pani sama pomyśli, co wypisuje ta Iw...
OdpowiedzUsuńPisze o szczegółach swoich związków , a potem pisze, że nie pisze o związkach. I komu mydli oczy. Jeden facet nagle zły, a taki był wspaniały .Ale,ale... tu niespodzianka - nowy. A gdzie przerwa na higienę psychiczną i nie tylko między jednym a drugim?
A zdjęcia sikania na śniegu i przyrodniczych "fallusów" - wyszło co w kim siedzi !
Peter
Nie mam zamiaru wdawać się w dyskusję na temat iwi. Nie widzę w tym co pisze niczego nagannego.
UsuńPodobnie jak w tym jakie fotosy zamieszcza. Zdjęcia, o których pan wspomniał są dla mnie zabawne nie gorszące. Toż to grzyby i to co z czym mogą się skojarzyć kształtem może co najwyżej wywołać uśmiech zakłopotania na twarzy.
Jak panu coś się nie podoba w postach iw czy w zdjęciach jakie zamieszcza mam radę.
Proszę omijać jej bloga i nie czytać tego co pisze. Tak będzie najlepiej dla wszystkich.