leżę i pachnę

leżę i pachnę

poniedziałek, 3 marca 2014

fiksum dyrdum

...i kuku na muniu.

Nie da się ukryć, znowu zamilkłam...
Gdyż myślałam...bardzo intensywnie. O złośliwym Fatum myślałam i  innych podobnych usprawiedliwiaczach własnej nieporadności życiowej.  Łapałam się za łeba, potrząsałam kudełkami w bezsilnej rozpaczy i pytałam "łaj" Życie mi ostatnio tak rzyć eksploatuje serwując kopniaka za kopniakiem.

I cóż wymyśliłam... zapytacie?
Ano, że jestem szalona... mówię Wam.

To jest piszę. To  rodzaj szaleństwa  z gatunku wstydliwych przypadłości do jakich zalicza się choroby psychiczne.

A dlaczegój ? Dlategóż gdyż i albowiem  doszłam w wniosku, że defekt mózgu mam objawiający się tym ,
  że wciąż robiąc to samo,  powielając schematy zachowań, oczekuję różnych rezultatów. 

Już  Wielki Albert E. przyuważył, że takie postępowanie  jest oznaką absolutnego szaleństwa. A przecież mądry  był z niego gość.:)

Czas więc zmienić myślenie guupie.
I wprowadzić zmiany w życie swe. Zmiany mentalne, zmiany w działaniu.
Zmienić co nieco. Tu i ówdzie niewiele, a gdzieniegdzie całkiem sporo.

Póki co, wstrzymuję konie i nie będę robić krwawych rewolucji, przewrotów i puczu itp. zbyt radykalnych kroków nie poczynię.


czyli co...



Zacznę od tego, że  odkurzę kilka obietnic jakie sobie dałam, a o których "zabyłam" w ferworze walki z codziennymi problemami.

serdeczności:)